Pyr pyr po ślunsku

0
710

Czy można zrobić lepszą bajkę o samochodach niż opowieść o Zygzaku McQueen’ie? Twórcy Klaksona i spółki podjęli się tej próby.

Kreskówka zaczyna się dynamicznie, wręcz ostro i z przytupem! Są wyskoki, przeskoki i wszystko to co najlepsze w filmie akcji. Na czele wyścigu główny bohater wraz z największym konkurentem prowadzą całkowicie dla mnie niezrozumiałą rozmowę pełną dziwnego slangu i wersów z piosenek hiphopowych. Kończy się rajd i… tutaj powinniśmy zrobić dłuuuuuuuuugą pauzę. Nie działo się nic, nuda, zero akcji, jakichkolwiek śmiesznych czy strasznych scen. Pojawia się czarny charakter, który nie wiadomo dlaczego mówi po niemiecku a jego pomocnicy zaciągają śląską gwarą. Szczerze? Przespałem jakieś 20 minut filmu i dopiero ostatnia scena zmobilizowała mnie do aktywniejszego uczestniczenia w bajce ponieważ powtórzył się schemat z początku filmu – szybka akcja, krótkie dialogi i nieoczekiwane wydarzenia. Ufff….. no i oczywiście wielkie “LOVE” na koniec.

Tradycyjnie, po zakończeniu projekcji, zaprosiłem mojego młodego recenzenta do rozmowy o bajce. Stwierdził dosyć jednoznacznie po pytaniu “Jak film?” – “Klakson to nie Zygzak”. No i ma rację, bo według mnie twórcy przede wszystkim nie podołali ze scenariuszem, który się nie kleił i był nudny. Brawa za polskie imiona poszczególnych bohaterów oraz muzykę. Podsumowaniem całej produkcji będzie stwierdzenie głównego bohatera “o żesz korozja”.

Oprac. Paweł Musiał