Szkoła przyszłości zaczyna się w klasie pierwszej.

0
35

Choć reforma edukacji najczęściej kojarzy się z maturami, podstawą programową i listą lektur, to właśnie pierwsze trzy lata nauki mają największy wpływ na to, jak dziecko będzie funkcjonowało w świecie wiedzy.

W klasach 0–3 nie chodzi jeszcze o testy i rankingi, lecz o rozwój, emocje i naturalną ciekawość. Coraz więcej szkół i nauczycieli sięga po nowoczesne podejścia, które wspierają dzieci w odkrywaniu świata – nie przez wkuwanie, ale przez doświadczanie.

Opis zamiast oceny. Dziecko nie jest „trójką”

W polskich szkołach podstawowych klasy I–III są objęte systemem oceniania opisowego – zamiast cyferek na świadectwie, dzieci otrzymują informacje zwrotne, które mają wspierać ich rozwój. To rozwiązanie, które samo w sobie jest innowacją na tle wielu europejskich systemów.

Ale coraz więcej nauczycieli idzie o krok dalej – wprowadzając rozszerzone formy oceniania kształtującego. Chodzi nie tylko o opis osiągnięć, ale także wskazanie dalszych kroków rozwoju, indywidualne cele oraz regularny dialog z uczniem i rodzicem.

W klasach 0–3 kluczowe jest budowanie samoświadomości dziecka. Nie pytamy: ‘na ile zasłużyłeś?’, tylko: ‘czego się dziś nauczyłeś i co jeszcze przed tobą’. To inna filozofia nauczania. – mówi Anna Bielawska, pedagożka i właścicielka szkoły “Bystrzaki z Bullerbyn”.

Projekty, czyli jak przemycić życie do szkoły

Coraz popularniejszą metodą pracy w edukacji wczesnoszkolnej są tzw. projekty interdyscyplinarne. Dzięki nim dzieci uczą się nie tylko konkretnych umiejętności, ale i tego, jak je łączyć i stosować w praktyce. Projekt o owadach może obejmować pisanie, liczenie, badanie przyrody i rysowanie – wszystko w ramach jednego tematu. – Dzieci uczą się szybciej i chętniej, jeśli widzą sens tego, co robią. Projekty dają im przestrzeń do eksperymentowania i samodzielnego działania – a to buduje motywację wewnętrzną, której nie osiągniemy żadną oceną. – podkreśla Bielawska.

Emocje to nie przeszkoda – to treść edukacji

Nowoczesna edukacja najmłodszych nie ignoruje emocji – wręcz przeciwnie, traktuje je jako materiał dydaktyczny. Dzieci uczą się, jak rozpoznawać własne uczucia, jak współpracować w grupie, jak rozwiązywać konflikty. Nauczyciel przestaje być wyrocznią, a staje się mentorem, który modeluje dobre relacje. To ważne zwłaszcza dziś, gdy dzieci przychodzą do szkoły z bardzo różnym bagażem doświadczeń i poziomem gotowości emocjonalnej. Edukacja, która nie uwzględnia emocji, po prostu nie działa.

Technologia – z głową, a nie na pokaz

Tablice interaktywne, aplikacje, roboty do kodowania – tak, to wszystko jest coraz częściej obecne w klasach 1–3. Ale w podejściu innowacyjnym technologia ma służyć rozwojowi, a nie być celem samym w sobie. – Nie chodzi o to, by dzieci spędzały więcej czasu przed ekranem. Chodzi o to, by nauczyć je korzystania z technologii w sposób twórczy – do programowania, projektowania, poszukiwania informacji – wyjaśnia Anna Bielawska.

Czy szkoła może być miejscem, do którego dzieci chcą chodzić?

Coraz częściej – tak. Innowacyjne podejścia pokazują, że edukacja może być nie tylko obowiązkiem, ale przygodą. A skoro i tak uczymy dzieci rzeczy, których my sami w szkole nigdy nie doświadczyliśmy – może warto zacząć od najważniejszego pytania: „Czego to dziecko będzie potrzebować za 20 lat – i jak mogę mu dziś pomóc to zbudować?”

Oprac. Przemek Wutowski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj